Chloe była z Imogen w jej pokoju. Imo siedziała na łóżku, obejmując
rękami kolana, jak zwykle, kiedy coś ją zdenerwowało, i kołysała się w przód i w tył. Chloe obserwowała ją przez kilka minut. - Czy on ci to naprawdę zrobił? Imogen pokiwała głową i dalej się kołysała. - Ale jeśli tak, to dlaczego Groosi wciąż go lubi? - Zawsze go lubiła. - Przecież gdyby wierzyła, że cię skrzywdził, to pewnie by przestała? Imogen znieruchomiała. - O co ci chodzi? Chloe nie spuszczała jej z oka. - Nie zrobił tego, prawda? - Już ci mówiłam, że zrobił. Chloe się nie odezwała, ale nie wyglądała na przekonaną. Imo popatrzyła na nią zmrużonymi oczami. - Uważasz, że mogłabym wymyślić coś takiego? - Nie jestem pewna... Mam nadzieję, że nie. 292 Upewniwszy się, że Kahli został w kuchni, Flic wyszła do ogrodu, gdzie odegrała całe przedstawienie (na wypadek, gdyby ktoś obserwował ją z okna). Sprawdziła wszystkie mniej lub bardziej widoczne zakamarki w okolicach wierzby i schronu. Za mało czasu upłynęło. Nie można mieć pewności. Drzwi nadal były zamknięte. Nie słyszała żadnych odgłosów - wołania o pomoc ani stukania. Żadnych oznak życia. Ale to wcale nie znaczyło, że on nie żyje. Nawet jeśli dostał jakiegoś ataku, mógł tylko stracić przytomność albo zasnąć z wyczerpania. Kurtka wciąż wisiała na haku. Flic nie mogła w żaden sposób udać, że jej nie widzi. Nie do wiary, że nie pomyślała o tym starym austinie. Była przekonana, że aż do jutra nikt nie zapyta o Johna, no, ostatecznie wieczorem ktoś z rodziny mógł za nim zatęsknić i zadzwonić... Ten cholerny wóz. Jak mogła zapomnieć o czymś tak oczywistym? - Ze stresu - odpowiedziała sobie głośno. Za dużo napięcia, za dużo wyzwań. Matthew wciąż jest tutaj, a nie pod kluczem. Pewnie dlatego, że Imo odmówiła zeznań. Za dużo tego... To nie jej wina. Sylwia kazała Matthew usiąść przy kuchennym stole, a sama zajęła się nastawianiem czajnika i przygotowywaniem herbaty. Zerknął na szarą twarz teściowej i miał chęć zaproponować, żeby usiadła i pozwoliła mu to zrobić. Rozumiał jednak, że i tak wykazała sporo dobrej woli, a musi jakoś zapanować nad sytuacją. Gdyby pozwoliła mu zająć się herbatą, wnuczki mogłyby uznać to za zdradę. Otworzyły się tylne drzwi i weszła Flic. Kahli, który tylko czekał, żeby prysnąć do ogrodu, przepchnął się między jej nogami i zniknął. - Kahli, wracaj! - krzyknęła Flic. - Niech idzie - powiedziała Sylwia. - Jest strasznie mokro. - Przecież musi się wysikać - zauważył Matthew. Flic udała, że go nie słyszy. - Nigdzie nie widziałam Johna - zwróciła się do babki - ale jego kurtka wciąż wisi na haku. - Gdzie?