wpuszczać go do domu.
- Tak, ale słyszałam, że znowu się „umawiają”. Nevada prychnął pogardliwie. 197 - Hm, cóż, zobaczymy, czy potrafi mu wybaczyć i zapomnieć. - Przynajmniej już nie widuje się z Vianca. Vianca wyprowadziła się dwa miesiące temu, podobnie jak Katrina Nedelesky, która pisała książkę i ponoć już ją reklamowała. Gdyby to zależało od Shelby, niesnaski między jej ojcem a siostrą mogłyby się zakończyć, ale jak na razie ani Katrina, ani sędzia nie wyciągnęli do siebie nawzajem ręki na zgodę. Być może tak już miało być. - Wchodź - Liz zachęcała ojca na drugim końcu basenu. - Popływaj z nami, Vada. - Tak - droczyła się Shelby. - Dołącz do nas. - Nie mogła się powstrzymać i ochlapała go wodą. Na nogawce dżinsów miał teraz mokry szlaczek. - Kochanie, prosisz się o kłopoty - zauważył, uśmiechając się półgębkiem. - Naturalnie, że się proszę. Zastanawiam się tylko, czy jesteś na tyle męski, żeby mi je sprawić - prowokowała. Nevada szczerzył zęby w szelmowskim uśmiechu. - Wiesz, co ci powiem... Przekonajmy się. - O, tak - zgodziła się. Szybko, jak atakujący kot, skoczył do wody, wyciągnął ręce i chwycił nogi Shelby. Pisnęła, a wtedy Nevada wciągnął ją pod wodę. Roześmiana wypłynęła na powierzchnię. Obserwująca ich z drugiego końca basenu Liz zachichotała i popłynęła w ich kierunku, prując czystą wodę. - Jeszcze cię dorwę - ostrzegła Shelby. Nevada wybuchnął gardłowym śmiechem. - No, ja myślę - odparł i, wciąż w mokrym ubraniu, przyciągnął ją do siebie i pocałował. - Mam nadzieję, że się postarasz, kochanie. - Bo jak nie? - To będę musiał dać ci lekcję. - Kolejną? - Taką, jaką będzie trzeba - powiedział i w tym momencie Liz dopłynęła do nich i objęła ojca w pasie. - No, nie wiem. - Przechyliła głowę na bok. - To może trochę potrwać. - Cóż - odparł. - Przykro mi. Mam jeszcze tylko resztę swojego życia. Jeśli to nie jest dość długo, będziesz musiała znaleźć kogoś innego. - Nigdy. Po tym wszystkim, co z tobą przeszłam, już nigdy nie spojrzę na innego faceta. - Mówiła poważnie. I bardzo, bardzo szczerze. Nevada znowu ją pocałował i Shelby wiedziała, że to życie i ta miłość są na zawsze. Podziękowania Chciałabym podziękować i wyrazić wdzięczność wszystkim osobom, które pomagały mi w wyszukiwaniu informacji i nadawaniu kształtu tej powieści. Bez ich pomocy i wsparcia ta książka nigdy by nie powstała. Dziękuję moim przyjaciołom i rodzinie, a zwłaszcza: Ann Baumann, Nancy i Kenowi Bushom, Matthew Crose’owi, Michaelowi Crose’owi, Alexis Harrington, Mary Clare Kersten, Kenowi Melumowi, Betty i Jackowi Pedersonom, Sally Peters, Tess O’Shaughnessy, Robinowi Ruenowi, Johnowi Scognamigliowi, Lindzie i Larry’emu Sparksom oraz Markowi i Celii Stinsonom. Muchas gracias!