- A powinnas.
- Ty ¿ałujesz? Nick wzruszył ramionami. 307 - To nie jest czas ani miejsce, ¿eby o tym rozmawiac. - Mo¿e masz racje - przyznała - ale nie mo¿emy tak po prostu o tym zapomniec. - Musimy - odparł. Marla widziała, ¿e walczy ze soba, widziała jego napiecie. - Poza tym, jest cos innego, o czym chciałbym z toba porozmawiac. - Zgoda. Strzelaj. - Kiedy faszerowali cie tu tymi srodkami uspokajajacymi, byłem bardzo zajeły. - Co robiłes? - Próbowałem sie dowiedziec, co sie tu, u diabła, dzieje. – Nick wyciagnał z wewnetrznej kieszeni kurtki du¿a koperte i podał ja Marli. - To tylko poczatek. Marla otworzyła koperte i wyciagneła z niej kopie zdjec Pam Delacroix -jesli wierzyc podpisom. Teraz, kiedy w koncu to nazwisko przestało byc tylko pustym dzwiekiem, ugieły sie pod nia nogi. Wiec tak wygladała ta kobieta. A teraz nie ¿yje. Marla patrzyła na jej rozesmiana twarz. Jasna cera, szerokie, pieknie zarysowane brwi, zielone oczy. - Bardzo podobna do ciebie, nie sadzisz? - Rzeczywiscie - wyszeptała Marla, przegladajac zdjecia. - Jest pewne podobienstwo. - Spojrzała na zdjecie Pam z młoda, mo¿e osiemnastoletnia dziewczyna o swie¿ej buzi, i pociemniało jej w oczach. Dziewczyna miała na sobie toge, jakie nosza absolwenci szkół srednich, i usmiechała sie promiennie, trzymajac matke pod reke. - To jej córka? - Tak. Julie. - Jest teraz w college'u, tak? - Była. Zrezygnowała ze studiów. - Z powodu smierci matki. - Marla czuła sie odpowiedzialna za te smierc i wszystkie jej konsekwencje. Dobry Bo¿e, kiedy ten koszmar sie skonczy? 308 - Nie. To dosc dziwne, ale Julie opusciła college kilka tygodni przed waszym wyjazdem na południe. - Naprawde? - Zastanawiajace. - W takim razie po co jechałysmy do Santa Cruz? - Pytanie za milion dolców, nie sadzisz? - Nick zało¿ył rece na piersi, rozciagajac szwy swojej kurtki. - Mo¿e jechałyscie zupełnie gdzie indziej - zasugerował, przypominajac sobie rozmowe z Waltem. - Gdzie? - Miałem nadzieje, ¿e sobie przypomnisz. - Przykro mi, nie przypomniałam sobie - powiedziała Marla sarkastycznie. - Przynajmniej na razie. - Ale przyznasz, ¿e to dziwne. Bez słowa zostawiłas dzieci i Aleksa. - Bardzo dziwne. - A potem ruszyłas nie wiadomo dokad z kobieta tak podobna do ciebie, ¿e mogłaby byc twoja siostra.