rzuciła się do matki i chwyciła ją za brzeg
T-shirta, odwracając na ułamek sekundy jej uwagę od grilla. W tej samej chwili od Morza Jońskiego dmuchnął niespodziewanie wiatr i płomień na wielkim kamiennym palenisku strzelił wysoko w górę. Sophie pisnęła i oparła się o Edwarda. Ten się potknął i zrzucił sobie na odsłonięte prawe ramię i nogę cały ruszt z rozgrzanymi do białości owocami morza w oliwie. - O Boże! - Lizzie odepchnęła Sophie z drogi. - Woda! - krzyknął Jack i obróciwszy się na wózku, sięgnął po wiadro stojące za matką, ale Christopher go ubiegł. I wtedy usłyszeli potworny krzyk Edwarda. 23 Joanne wieszała właśnie stos upranych koszul Tony'ego w ogródku z tyłu domu (mąż lubił, żeby jego bielizna schła na powietrzu, a nie w maszynie, bo jego zdaniem, miała wtedy przyjemniejszy zapach), kiedy Irina, bawiąca się dotąd na małym prostokącie trawnika, przestała odbijać swoją czerwoną piłkę, podbiegła do matki i uczepiła się jej dżinsów. - Pan - powiedziała. Joannę spojrzała najpierw w dół, na córkę, a potem przeniosła wzrok w kierunku wskazywanym przez dziecko. Nagle serce zabiło jej gwałtownie, gdyż rzeczywiście po drugiej stronie ceglanego murku oddzielającego ich posesję od ulicy stał jakiś mężczyzna. - Pani Patston - rzekł - proszę się nie bać. - Idź do domu, kochanie - zwróciła się Joannę do Iriny. - No, szybciutko, biegnij. - Mamusia też - ociągało się dziecko. - Pani Patston, nazywam się Michael Novak i przychodzę, aby zaproponować pani pomoc. Joanne wlepiła w niego wzrok. Głowa i ramiona przybysza (więcej przez mur nie widziała) wyglądały dość przyzwoicie. Co oczywiście nic nie znaczyło. - Proszę odejść. - Dobrze, ale najpierw przekażę pani wiadomość. - Mamusia iiidzie. - Irina pociągnęła ją za dżinsy. - Do domu, Irino - powtórzyła Joanne. - Mamusia zaraz przyjdzie. - Ale mamusiu... - W tej chwili! Dziecko, wystraszone ostrym tonem matki, wbiegło przez kuchenne drzwi do domu. Joanne odczekała chwilę, po czym zrobiła dwa kroki w stronę murku. Przybysz nie łamał żadnego prawa i z niezrozumiałych do końca przyczyn jakoś nie czuła się na tyle zagrożona, by wzywać policję. - Proszę, oto moja wizytówka. - Umyślnie bardzo powoli, żeby jej nie przestraszyć, położył bilecik na murku.