owad, brzęczący i szczękający, zbudowany z rozmaitych
przekaźników, trzaskających fotokomórek i lamp elektro- nowych ruszył z chłopcem na plecach. Po chwili wypadli z pokoju. Jean biegła tuż obok Niani. Zapadła cisza. Rodzice znowu byli sami. — Czyż ona nie jest zdumiewająca? — zapytała pani Fields. — Oczywiście, roboty w dzisiejszych czasach to rzecz normalna. Są teraz o wiele częściej wykorzystywane niż kilka lat temu. Można je zobaczyć wszędzie, za ladą sklepową, za kierownicą autobusu albo też przy kopaniu rowów... — Nasza Niania jest jednak inna — powiedział szep- tem pan Fields. — Tak, ona nie zachowuje się jak zwykła maszyna. Przypomina raczej osobę. Żywą istotę. No, ale w porów- naniu z robotami innego typu ma przecież wyjątkowo złożoną konstrukcję. Nie może być inaczej. Podobno jest nawet bardziej skomplikowana od robotów pracujących w kuchni. — Bądź co bądź, kosztowała nas niemało — stwierdził Tom. — Faktycznie — odpowiedziała cicho Mary. — Ona rzeczywiście przypomina żywą istotę. W głosie pani Fields pobrzmiewała jakaś dziwna nuta. — To niesamowite, jak bardzo. 75 — Niewątpliwie dobrze zajmuje się dziećmi — stwier- dził Tom, powracając do czytania gazety. — Coś mnie jednak martwi. — Mary odstawiła filiżan- kę z kawą i zmarszczyła brwi. Jedli właśnie kolację. Było już późno. Dzieci zostały odesłane na górę, do łóżek. Mary przyłożyła serwetkę dc ust. — Naprawdę się niepokoję. Chciałabym, żebyś mnie wysłuchał. Tom zamrugał oczami. — Martwisz się? Czym? — Chodzi o nią. O Nianię. — Ale dlaczego? — Ja... właściwie sama nie wiem. — Czyżby trzeba ją było znowu oddać do naprawy? Dopiero co wróciła z warsztatu. Co się tym razem stało? Gdyby te dzieciaki nie nakłaniały jej do... — Nie w tym rzecz. — No to, o co chodzi? Przez dłuższą chwilę żona pana Fieldsa nie odpowiada- ła. Nagle wstała od stołu i przeszła przez pokój w kierun- ku schodów. Wyjrzała na korytarz, usiłując przeniknąć wzrokiem panujący mrok. Tom przyglądał się jej zdumio- ny. — Co się stało? — Chcę się upewnić, że nas nie słyszy. — Ona? Niania? Mary podeszła do męża. — Ubiegłej nocy znów się obudziłam. To z powodu tych dziwnych odgłosów. Dobie-