- Och, tato - szepnęła w odruchu rozpaczy i niedowierzania.

  • Tyberiusz

- Och, tato - szepnęła w odruchu rozpaczy i niedowierzania.

25 February 2021 by Tyberiusz

Usłyszała skrzypnięcie otwieranych drzwi, a potem cichą rozmowę ojca z Lydią. Zamarła, rozpoznawszy jego miarowe kroki i stukanie laski. Przygryzła wargę i szybko wyciągnęła z szuflady kilka teczek - tylko kilka, żeby nie było widać, jak wiele ich ubyło. Po cichu zamknęła kredens na klucz, zostawiła klucz na kryształowej salaterce i bezgłośnie wybiegła z pokoju. Wprawdzie była gotowa na konfrontację z ojcem, gdyby ją zastał w swoim gabinecie, ale nie musiał wiedzieć, z jakim uporem jego córka dąży do celu, ani o tym, że zamierza przewrócić dom do góry nogami i przeczesać wszystkie jego dokumenty, żeby poznać prawdę o losie swojego dziecka. Jego nieregularne kroki było słychać coraz bliżej. A niech to! Wcisnąwszy akta pod pachę, zostawiła lekko uchylone drzwi i, żeby nie wpaść na ojca, pobiegła przez spiżarnię, minęła jadalnię i salon, a z foyer przemknęła do głównych schodów. Była na podeście, kiedy usłyszała jego głos. 82 Zamarła i wstrzymała oddech. Zerknęła na matowe szyby okien nad dwuskrzydłowymi frontowymi drzwiami. Na zewnątrz świat wydawał się taki sam - trawa przed domem, zielona i bujna mimo kurzu i upału, była podlewana przez automatyczne spryskiwacze - ale w środku, w miejscu, gdzie Shelby się wychowywała, jej życie przypominało korkociąg. - ...wiesz, martwię się o nią - mówił sędzia. - Shelby zachowuje się teraz tak, jakby miała obsesję, wymyśliła sobie, że wszyscy są przeciw niej. - A nie są? - zagadnęła Lydia. - Oczywiście, że nie. - Red Cole prychnął z niedowierzaniem. - Miej na nią oko, kiedy jestem poza domem. - Ona jest dorosłą kobietą. - Wiem, wiem, ale Ross McCallum wrócił do miasta. - Dios... Ten człowiek, on jest... el diablo. - To fakt. On jest diabłem wcielonym. - Umilkł na chwilę i Shelby musiała wytężać słuch. - Moja córka wybrała sobie niezłą porę na powrót tutaj. - Myślę, że to się obróci na dobre - odparła cicho Lydia. - A pan, sędzio, powinien jej powiedzieć prawdę. - Czyżby? Shelby zacisnęła palce na aktach. Co takiego ukrywali przed nią Lydia i sędzia? Serce waliło jej tak mocno, że z trudem słyszała rozmowę. Przechyliła się przez poręcz i zobaczyła czubki butów ojca. - Si. Tak byłoby uczciwie. Za dużo jest tajemnic w tej rodzinie. Amen, pomyślała Shelby. Będzie musiała pogadać z Lydia. - Naprawdę, Shelby ma prawo wiedzieć - powiedziała z naciskiem Lydia. A zatem gosposia - kobieta o silnym matczynym instynkcie - najwyraźniej wiedziała więcej o rodzinie Shelby niż ona sama. Coś zakłuło ją w sercu. Czuła się zdradzona. Zawsze podejrzewała ojca o to, że manipuluje jej życiem, ale nie myślała w ten sposób o Lydii, kobiecie, która tuliła ją, kiedy się bała, opatrywała jej starte kolana i udzielała niechcianych rad na temat przyjaciół, szkoły i życia w ogóle, jakby Shelby była jej córką. Teraz wyglądało na to, że Lydii nie można do końca wierzyć. A więc komu może zaufać? Na pewno nie ojcu. Lydii też nie. Oczami wyobraźni zobaczyła szorstkie rysy Nevady. Och, Shelby, czy aż tak bardzo zgłupiałaś, że jesteś gotowa mu zaufać? - Posłuchaj, Lydio, robię, co mogę, żeby zapewnić mojej córce bezpieczeństwo, i to jest najważniejsze. - Red Cole mówił zamyślonym głosem i po chwili, być może dlatego, że Lydia uniosła brew albo okazała niedowierzanie w jakiś inny sposób, dodał: - Naprawdę. Do diabła, wiem, że nadszedł czas, żeby wyjaśnić parę rzeczy, ale niełatwo jest otworzyć własną szafę i wyciągnąć schowane w niej trupy. Zrobię to, do jasnej cholery. Za jakiś czas. Sam zdecyduję kiedy. Niedowierzające prychnięcie Lydii było bardzo wymowne. Jakie trupy? - Będę na ranczu dziś po południu, więc nie rób dla mnie lunchu. - Będzie pan jadł tam? - zapytała Lydia. W jej głosie czuło się pretensję. Musiało to mieć coś wspólnego z rozmową, której Shelby nie rozumiała. - Coś skubnę. - Ale doktor mówił... 83 Doktor? Jaki doktor? Z pewnością nie Pritchart. Czyżby sędzia był chory? Zawsze uważała, że jej ojciec jest zdrów jak ryba, a przy tym diabelnie uparty. - Dam sobie radę, Lydio - burknął poirytowany. - To zresztą i tak ma niewielkie znaczenie.

Posted in: Bez kategorii Tagged: tęsknota za chłopakiem, jakie psy do bloku, ewelina flinta,

Najczęściej czytane:

butelką piwa.

Radio znowu zatrzeszczało. Gdy Rainie przejeżdżała przez pierwsze światła na Main Street, odezwał się głos szeryfa Shepa O’Grady. – Jeden pięć, jeden pięć, gdzie jesteś? ... [Read more...]

era. ...

Rowerzysta był już przed domem Shepa. Zwolnił. Zmienił pozycję. Plecak zsunął się... Luke sięgnął do klamki w chwili, gdy Rainie próbowała wydostać się od swojej strony. Poniewczasie zdała sobie sprawę, że drzwiczki się zablokowały. Byli teraz z Quincym ... [Read more...]

rz spokojna. ...

– Gotowa? – zapytał. Chyba oboje wiedzieli, że nie. – Najpierw Mann. Potem Vander Zanden. ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 brandtsegmenty.waw.pl

WordPress Theme by ThemeTaste