wrócić do normalności.
W tym momencie przyplątał się do nich Blake z pudłem serwetek pod pachą. Najwyraźniej usłyszał ostatnie słowa Marilyn, ponieważ zrobił pełną niesmaku minę. – Normalność? – mruknął. – Strasznie nie lubię tego słowa. – Dlaczego wszystko kojarzy ci się z seksem? Blake uśmiechnął się. – Widzisz, moja droga, każdy jest w czymś dobry. A ja jestem najlepszy w pier... Kate uniosła w górę dłoń. – Wierzę ci, ale chciałam wam przypomnieć, że już wróciłam. – Wobec tego powinniśmy cię poinformować, co się tu działo. – Blake schował pudełko pod bufetem. – A działo się sporo. – Naprawdę? Skoro nie mamy w tej chwili roboty, możecie mi opowiedzieć. – Ralph rozwiódł się z żoną. – Tess zaczęła od jednego ze stałych klientów. – Dostała prawo do opieki nad jeepem i kotem. – Ralph był zdruzgotany – wtrącił Blake. – Uwielbia ten samochód, a poza tym właśnie zapłacił za niego ostatnią ratę. Opowiedzieli jej też o niespodziewanej ciąży stałej klientki, o tym, że jednej z kawiarnianych pisarek udało się w końcu sprzedać książkę i że wielki Burt Beals stracił ostatnio parę kilogramów. – No i Tess zdążyła się pięć razy zakochać na śmierć i życie – zakończył Blake. – Kłamiesz. Sześć – zachichotała Marilyn. – Wszystko słyszę. – Tess pojawiła się tuż za nimi z Emmą na rękach. Mała bawiła się jej blond włosami, ale dziewczyna nie zwracała na to uwagi. – Co na to poradzę, że faceci mają tyle wad? – Spojrzała na Marilyn i Blake’a. – Opowiedzieliście jej o tym nowym? – Mamy aż trzech nowych klientów – rzuciła zza kontuaru Marilyn, gdzie udała się, żeby przyjąć zamówienie. – To prawda, ale za to Nick Winters to fajowy gość – powiedziała Tess. Kate uwolniła jej włosy z łapek Emmy i wzięła córkę na ręce. – Opowiedz o nim. – Jest naprawdę świetny. – Tess podeszła do kontuaru, żeby pomóc Marilyn. – I w dodatku samotny. – Moim zdaniem za stary. – Marilyn wywróciła oczami. – Ale muszę przyznać, że rzeczywiście przystojny. Jest wysportowany, ale jednocześnie inteligentny i oczytany. Do niedawna wykładał filozofię w Cleveland State College, ale potem odziedziczył majątek, sprzedał wszystko co miał i zaczął podróżować. – Co tutaj robi? – To jego kolejny postój na trasie dookoła kraju. – Drugi z nich to Steve Byrd – poinformował Blake. – Bardzo go lubię. Jakby ktoś go teleportował z hippisowskich czasów. Nosi nawet kucyk. Przez dwadzieścia pięć lat jeździł za Grateful Dead i sprzedawał gadżety związane z tym zespołem. Mówi, że po śmierci Jerry’ego Garcii życie straciło sens. – No tak, facet wypalił sobie szare komórki dragami – skrzywiła się Marilyn. – Nigdy nie rozumiałam tych ludzi. – Jeszcze jeden ciekawy typ do kolekcji – zaśmiała się Kate. – A kto jest ostatni? Mówiliście o trzech. Pracownicy wymienili spojrzenia, wreszcie Blake odchrząknął. – Nieprzyjemny gość – mruknął. – Były wojskowy, w typie Rambo.