Mały Książę mocno zatkał sobie dłońmi uszy i przez chwilę patrzył na czym polega badanie łańcuchów. Nie było w

  • Tyberiusz

Mały Książę mocno zatkał sobie dłońmi uszy i przez chwilę patrzył na czym polega badanie łańcuchów. Nie było w

06 March 2021 by Tyberiusz

tym nic skomplikowanego. Do jednego końca łańcucha doczepiano specjalnie oznakowany ciężar. Łańcuch nawijano potem na bęben, a następnie zwalniano blokadę bębna i łańcuch pod wpływem obciążenia oraz własnego ciężaru szybko rozwijał się i gwałtownie opadał, by zatrzymać się tuż nad podłożem. Łańcuch, któremu właśnie przyglądał się Mały Książę, nie wytrzymał próby i pękł, zaś jedna z jego części zmierzała z ogromną szybkością wprost ku Małemu Księciu. Zanim Mały Książę uświadomił sobie niebezpieczeństwo, poczuł jak coś nieoczekiwanie porwało go z miejsca, a groźny kawałek łańcucha przeleciał tuż obok. Cisza, jaka nagle nastała, była w porównaniu z dotychczasowym hałasem czymś niesamowitym. - Co ty tu robisz?! Skąd się wziąłeś?! Słowa te wypowiedział, a właściwie wykrzyczał (zapewne z powodu przyzwyczajenia do hałasu) największy człowiek, jakiego Mały Książę dotąd spotkał. Był wielki, muskularny, półnagi i lśniący od potu. Miał jednak łagodny wyraz twarzy i przyjaźnie patrzył na Małego Księcia, mile zaskoczony wizytą. Mały Książę domyślił się, że stoi przed Badaczem Łańcuchów. Przedstawił się więc grzecznie i opowiedział, skąd przybył. Badacz Łańcuchów uśmiechnął się jeszcze przyjaźniej i powiedział: - Miałeś szczęście, że cię w porę zauważyłem. Ten urwany Łańcuch mógł ci zrobić wielką krzywdę. Bardzo wielką... - Dziękuję - odparł Mały Książę. - Patrzyłem na Łańcuch i nie myślałem, że może się urwać... - Skoro mnie odwiedziłeś, to chodźmy tam, gdzie możemy porozmawiać z dała od tego okropnego kurzu. Badacz Łańcuchów wziął Małego Księcia na ręce, uniósł go i posadził sobie na ramionach. Następnie skierował się ku skalnej ścianie, która - kiedy byli tuż przy niej - rozsunęła się cicho, a kiedy przeszli na drugą stronę równie cicho powróciła na poprzednie miejsce. Nowe pomieszczenie było zaskakującym przeciwieństwem tego, co dotąd Mały Książę widział na planecie Badacza Łańcuchów. Byli teraz w ogromnym, bardzo czystym i pełnym zieleni salonie z ogromnymi oknami pełnymi słońca i błękitu. Badacz Łańcuchów zdjął ze swych ramion Małego Księcia i delikatnie posadził go na prostym, lecz wygodnym fotelu. Sam zaś usiadł na drugim fotelu i ciągle uśmiechając się patrzył przyjaźnie na rozglądającego się ciekawie Małego Księcia. -Pięknie mieszkasz... - powiedział Mały Książę z uznaniem. - Ale samotnie. Kiedyś było tu jeszcze piękniej i nie tak samotnie... - Badacz Łańcuchów nagle posmutniał. - Nie mam już Światła Księżyca... - Światła Księżyca?... - nie zrozumiał Mały Książę. - Tak nazywał się mój kwiat, który bardzo kochałem. To była lilia... Piękna jak światło księżyca... Dlatego tak ją nazwałem. Kiedyś zjawiła się na mojej planecie nie wiadomo skąd. Początkowo sądziłem, że to jakiś chwast i chciałem ją wyrzucić. Ale kiedy spojrzałem wokół i zobaczyłem, że jest ona jedną żywą wówczas zielenią na mojej planecie, pomyślałem sobie, iż w końcu w niczym mi ten chwast nie będzie przeszkadzał. Gdy zobaczyłem, że nie jest chwastem, lecz kwiatem, zacząłem o nią bardzo dbać. Wyrosła na piękny kwiat, piękny jak światło księżyca... Badacz Łańcuchów zamilkł na chwilę. Mały Książę był bardzo ciekaw, co się stało ze Światłem Księżyca i już zamierzało to zapytać, kiedy Badacz Łańcuchów sam podjął swą opowieść: - Pewnego dnia przyszedł do mnie pewien człowiek i poprosił, bym dał mu pracę. Uprzedziłem go, że praca będzie ciężka, lecz się nie zniechęcił. Muszę przyznać, że pracował wyjątkowo uczciwie i nigdy, jeśli chodzi o pracę, nie mogłem na niego narzekać. Niestety, dobrze wywiązywał się tylko z pracy... - Co się stało? - zapytał Mały Książę. - Kiedyś musiałem wyjechać na dłużej. Powiedziałem więc swemu pracownikowi, co ma robić i poleciłem mu, by dbało Światło Księżyca. Z pracy wywiązywał się jak zwykle bez zastrzeżeń... - A Światło Księżyca? - dopytywał się Mały Książę. - Właściwie to nawet nie wiem, co naprawdę się stało. Powiedział mi tylko, ze zapomniał o opiece nad kwiatem i kiedy zobaczył, że kwiat zmarniał, to go po prosu wyrzucił... Badacz Łańcuchów znów na chwilę zamilkł, lecz tym razem Mały Książę się nie dopytywał. - Kiedy zobaczył, jak bardzo byłem przywiązany do Światła Księżyca -ciągnął dalej swą opowieść Badacz Łańcuchów - chciał mi wynagrodzić stratę i zaczął sprowadzać różne kwiaty i inne rośliny. Stąd mam ich teraz aż tyle. Są piękne i dbam o nie, ale żadne z nich nie jest Światłem Księżyca... Mały Książę chciał pocieszyć Badacza Łańcuchów i opowiedzieć mu o Swojej Róży, lecz po chwili rozmyślił się. Zrozumiał bowiem, dlaczego Róża nie wyjawiła mu prawdziwej przyczyny odmowy uczestniczenia w tej podróży. Z tego samego powodu nie wspomniał Badaczowi Łańcuchów o Róży. - Stałem się bardzo smutny i milczy... Pewnego dnia mój pracownik opuścił mnie bez pożegnania. Chociaż właściwie pożegnał się, bo ułożył z łańcuchów napis: "Przepraszam. Wybacz..." Żałuję. że mnie opuścił, bo nie czułem do niego urazy. Ja tylko tęskniłem za Światłem Księżyca... - I nie dał znaku życia? - spytał cicho Mały Książę. - Nie. Minęło wiele czasu i od tamtej pory nikt mnie nawet nie odwiedził. Odbieram i wysyłam jedynie skrzynie z łańcuchami. Dlatego tak bardzo cieszę się z twoich odwiedzin...

Posted in: Bez kategorii Tagged: ewelina flinta, hawańczyki, kotek kocham cie,

Najczęściej czytane:

abian. Ten młodzian już wystarczająco długo naprzykrzał się pannie Stoneham. Dziewczyna bez wątpienia z radością przyjmie chwilę wytchnienia. ...

Tymczasem Clemency przeprosiła gości i udała się do sali lekcyjnej. Nikt nawet nie zastanawiał się, czy ona zechce pojechać na jarmark, ale to dziecinada z jej strony, że czuje się tym urażona. Przecież jestem guwernantką, powiedziała sobie stanowczo; guwernantek zwykle nie bierze się pod uwagę przy planowaniu przyjęć i zabaw. Gdyby jej o to chodziło, zostałaby z matką na Russell Square. Będzie niemądra, jeśli pozwoli, by to ją przygnębiało. Ma tyle spraw na głowie, powinna się zająć czymś pożytecznym. W sobotę lekcje się nie odbywały, lecz zamierzała przykleić na tekturki kilka rysunków Arabelli i oprawić je w ramki. Nie w smak jej było zostać przez pół dnia z panną Fabian i Baverstockami, ale postanowiła nie wchodzić im w drogę. Dziwiło ją jedno. Nie mogła nie zauważyć, że panna Baverstock zaprzestała pogoni za markizem. Co to ma oznaczać? Czy znudziła się nim - nie, to absurdalny pomysł - a może jest już tak pewna swego, że nie obawia się sprawiać wrażenie obojętnej? W każdym razie Clemency miała przed sobą kolejne spokojne popołudnie. Mark udał się do Oriany, żeby razem z nią pisać list, który miał pociągnąć Clemency w przepaść. ... [Read more...]

wspominał swoje liczne wizyty w Stoneleigh Manor, polowania z Markiem i małe flirty z Oriana, które urozmaicały im długie wieczory i ponure, pochmurne dni. ...

Razem z Markiem uczyli się w Eton i wspólnie wychodzili na miasto. Bawili się wspaniale, jak przystało na młodych i zamożnych mężczyzn z dobrych domów, chociaż Lysander dysponował jedynie pięciuset funtami rocznego kapitału w spadku po ojcu chrzestnym. Beztrosko spędzali czas to z tancerkami, to w licznych kasynach gry. Lysander miał głowę do gier i jeżeli nie zdawał się na los szczęścia, udawało mu się łatać dziury między wpływami a wydatkami. To mu zresztą odpowiadało, ojciec bowiem, trzeci markiz Storrington, najwidoczniej doszedł do wniosku, że nie ma żadnych zobowiązań wobec drugiego syna - który pozostawał niejako w rezerwie - i zupełnie się nim nie interesował. Obyło się przy tym bez kłótni i awantur. Markiz z przyjem¬nością gościł syna w Candover na święta albo zapraszał go na obiad do White’a podczas nielicznych wizyt w Londynie, lecz zawsze dawał wyraźnie do zrozumienia, że nie zamierza mu pomagać finansowo. Z pewnością byłoby mądrzej z jego strony, gdyby uczynił tak ze starszym synem, ale Alexander był dziedzicem i należały mu się wszelkie przywileje. Istniało jednak wiele miejsc, w których lord Lysander Candover był mile widzianym gościem, i mimo skromnych funduszy udawało mu się żyć na zupełnie przyzwoitym poziomie. Naturalnie, nie spodziewał się, że zubożały dżentelmen, nawet syn markiza, będzie traktowany przez matrony z towarzystwa jako poważny kandydat na męża dla ich córek. Wcale się tym nie martwił, ponieważ, jak dotąd, nie myślał o ożenku. Poza tym miał pewność, że żadna debiutantka nie oskarży go o igranie z jej uczuciami. ... [Read more...]

Wbiegła po kilku schodkach prowadzących na werandę.

R S Właśnie szukała w torebce kluczy, gdy usłyszała za sobą ciężkie kroki. Scott chwycił ją za ramiona i odwrócił w swoją ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 brandtsegmenty.waw.pl

WordPress Theme by ThemeTaste